niedziela, 18 września 2011

dwa.

you played in bars, you play guitar 
i'm invisible and everyone knows who you are
TAYLOR SWIFT - SUPERSTAR
/Liliana/
W nocy w ogóle nie mogłam zasnąć. Ciągle przekręcałam się z boku na bok, przykrywałam się, odkrywałam. Zniżyłam się już nawet do poziomu liczenia baranów. Nie mogłam uspokoić myśli, które obracały się wokół jednej osoby... Konkretniej pewnego przystojnego, opalonego szatyna o niebieskich oczach i imieniu Louis.
Nienawidziałam się za to, że ciągle o nim myślałam, ale to nie było zależne ode mnie.

Rano obudził mnie głośny dźwięk obwieszczający przyjście SMS-a. Rzuciłam okiem na wyświetlacz budzika - była 8:30. Nawet nie pamiętałam, o której zasnęłam. Wzięłam telefon do ręki i otworzyłam wiadomość. Była od Brittany, mojej najlepszej przyjaciółki.
"O 10.00 idziemy z dziewczynami i chłopakami na plażę. Zadzwoń, jak wstaniesz, śpiochu!" - głosił SMS.
Westchnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Nie miałam dzisiaj nastroju, żeby iść na plażę, ale z drugiej strony nie chciałam siedzieć w domu. No i czułam powinność powiedzenia Brittany o One Direction. W końcu była moją przyjaciółką, powinna wiedzieć takie rzeczy.
- Halo?! No cześć, śpiochu, wreszcie dzwonisz! - usłyszałam piskliwy głos Brit.
- No hej. "Wreszcie"?! Przecież jest dopiero 8:30. I wcale nie jestem śpiochem! - odezwałam się do telefonu.
- No wiesz, ja to już jestem od szóstej na nogach, także dla mnie ósma to już późna pora - zaśmiała się - Ale wracając do tematu, możesz iść na plażę, prawda?
- Tak, tak, mogę, ale z kim właściwie idziemy? - spytałam lekko zagubionym głosem.
- No z Samarą, Angelą, Cassie, Tonym, Lancem i Kentonem! - odparła tak, jakby to było oczywiste. No w sumie było, bo tworzyliśmy taką jakby paczkę. - Aha! Zapomniałam dodać, że będzie też Brayden! - jęknęłam. Brayden był chłopakiem, który podkochiwał się we mnie od siódmej klasy. Kiedyś się nawet pocałowaliśmy, ale to wszystko. Nie zrozumcie mnie źle, Brayden był bardzo miłym, wysportowanym i naprawdę ładnym chłopcem, ale nie było między nami chemii. No przynajmniej jeśli chodzi o mnie.
Brit najwyraźniej była odmiennego zdania - uważała, że świetnie do siebie pasujemy i że na tych wakacjach się zejdziemy.
- No to jak, mam po ciebie wpaść? - spytała Brittany wesołym głosem.
- Nie! To znaczy, tak, ale... - urwałam w połowie zdania, bo nie wiedziałam, jak zacząć. - Ale najpierw muszę ci coś powiedzieć.
- No więc słucham? - w głosie Brit nadal wyczuwałam wesołość. Chyba nie zdawała sobie sprawy, jakiego szoku zaraz dozna.
- W moim domu, to znaczy naszym gospodarstwie agroturystycznym, obecnie mieszka, i będzie mieszkało przez najbliższe dwa miesiące... - wzięłam głęboki oddech i dokończyłam - One Direction.
- Czekaj, co?! Możesz powtórzyć?! - pisnęła Brit.
- Chłopaki z One Direction mieszkają w naszym gospodarstwie - spełniłam jej prośbę.
- O Boże, nie! To niemożliwe! Nie mogę w to uwierzyć! I ty nic mi o tym nie mówiłaś?! - Brittany była podekscytowana.
- Dowiedziałam się o tym WCZORAJ! Dwie godziny przed ich przybyciem - powiedziałam na swoją obronę.
- Powinnaś mi była mi to powiedzieć od razu po tym, jak się dowiedziałaś! - krzyknęła Brit. - No ale już trudno, teraz to nie ma znaczenia. Będę u ciebie za pół godziny, ok?! Muszę ich poznać!
- Ok, no to czekam - odparłam i się rozłączyłam. Rzuciłam telefon na szafkę nocną i padłam tyłem głowy na poduszkę.
Zapowiadał się trudny dzień.

Wyszperałam z szafki komody bikini i wyjęłam ubranie na dzisiaj - żółtą tunikę na ramiączkach i białe szorty. Kiedy się przebrałam, udałam się do łazienki w celu wykonania codziennej toalety.
Wychodząc z ubikacji, natknęłam się na pewnego śniadego bruneta w czerwonych bokserkach. Miał przewieszony ręcznik przez ramię i stał koło mnie. Z przestrachem zdałam sobie sprawę, że to był Zayn. Chociaż ja stałam sparaliżowana jak słup soli, zupełnie nie wiedząc, co zrobić, Zayn uśmiechnął się i powiedział:
- Dzień dobry, Liliano. Chyba pomyliłem łazienki, co? - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi, czarnymi oczami i uniósł brwi. Wyglądał jak model.
- Hej... Zayn. No chyba tak, bo wasza jest po drugiej stronie - odpowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem. Mimo że facet stał przede mną w samych gatkach, zdawał się w ogóle nie być tym poruszony. Za to ja byłam totalnie skrępowana.
- Ach, no to przepraszam - odparł i ruszył do przodu. Nagle jednak odwrócił się jeszcze na chwilę i spytał - A może mogłabyś mnie odprowadzić? Możliwe, że znowu się zgubię - dodał z figlarnym uśmiechem.
Pokonałam swoje zażenowanie i, próbując nie patrzeć na Zaynowe genitalia, odpowiedziałam z raźnym uśmiechem:
- No jasne, nie ma sprawy.
Trochę dziwnie czułam się idąc korytarzem z jednym z chłopaków z One Direction, no ale w sumie nie było aż tak niezręcznie. Zayn wypytywał mnie o kilka rzeczy związanych z okolicą, a ja odpowiadałam. Całkiem miło mi się z nim rozmawiało. Nie wyrażał się jak jakiś zarozumiały goguś z telewizji, tylko jak normalny, prosty chłopak. Czułam, że reszta chłopaków też taka jest.
Przechodząc koło ich pokoju, zauważyłam, że drzwi były otwarte. Próbowałam nie patrzeć w ich stronę, ale po prostu nie dałam rady. Chłopaki chyba wychwycili moje spojrzenie, bo zawołali:
- Hej, hej, zapraszamy do środka!
Chciałam jakoś wywinąć się od wchodzenia do pokoju zakłopotanym uśmiechem czy czymś takim, ale Zayn ze śmiechem wepchał mnie do środka.
- Chłopaki, patrzcie, kogo spotkałem po drodze! - zawołał wesoło.
- No właśnie widzimy! - zawył Louis. Fakt, że on też był w samych bokserkach, wcale nie pomagał. To była chyba najbardziej niezręczna sytuacja, jaką miałam w życiu. - No co tak nieśmiało? Zapraszamy, zapraszamy - zaczął zachęcać mnie do zajęcia miejsca na łóżku ruchem ręki, więc nieśmiało usiadłam.
- Co tam, panno Liliano? - przechylił głowę i spojrzał na mnie. Jego niebieskie oczy zdawały się mnie przeszywać.
- Wszystko ok - odparłam, próbując zabrzmieć luźno. - A, właśnie... No, bo dzisiaj przychodzi tu moja przyjaciółka, Brittany, i ona... jest waszą wielką fanką. - wzięłam głęboki oddech - No więc zastanawiałam się, czy... czy może moglibyście się z nią przywitać i w ogóle? Nawet nie wiecie, jaką sprawiłoby to jej przyjemność. - skończyłam. Nie mogłam uwierzyć, że zebrałam się na taką odwagę i poprosiłam o coś gwiazdy.
- No jasne, że nie ma problemu - odezwał się Liam. Jego głos naprawdę był bardzo niski. - Uwielbiamy poznawać nowe fanki.
- Dokładnie - dodał Niall. Z nieułożonymi włosami wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. - Będzie nam bardzo miło.
- No to super - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Ci chłopcy byli naprawdę uroczy.
- Ale może najpierw się przebierzemy i odświeżymy? - zaproponował Harry. W przyklapniętych loczkach z jednej strony wyglądał zabawnie. - Twoja koleżanka chyba nie chciałaby widzieć nas w takim stanie. Zwłaszcza że moje łóżko stoi koło łóżka Louisa. - wszyscy parsknęli śmiechem. Że niby Louis śmierdzi?! No dobra, przyznam, że Harry był naprawdę przezabawny.
- Ok, no to może zaprowadzę was do tej łazienki, żebyście nie zgubili się jak Zayn... - dodałam, podnosząc jedną brew na Zayna. Chłopaki wzięli czystą bieliznę i ubrania, a następnie ruszyli za mną.

wtorek, 30 sierpnia 2011

jeden.

 your eyes are ice cold blue
 a mirror of the heart inside of you
JESSE MCCARTNEY - JUST GO 
|Liliana|
Odgarnęłam włosy do tyłu i wdychnęłam trochę świeżego powietrza. Poczułam zapach kwiatów, słońca i wakacji. Wokół otaczała mnie intensywnie zielona trawa. Czułam się jak w prawdziwym raju.
W końcu świadomość, że czekają cię dwa miesiące totalnego luzu robiła swoje. Już wyobrażałam sobie mnie i Brittany lężące na plaży, popijające słodkie koktajle i oglądające się za opalonymi przystojniakami w kąpielówkach, kiedy nagle znajomy głos wyciągnął mnie ze świata marzeń.
- Pośpiesz się, bo dzisiaj mamy jakichś nowych gości i mama kazała posprzątać - to był mój czternastoletni brat, Elroy.
- Co ty tu robisz? Myślałam, że już dawno jesteś w domu..? - spojrzałam na niego zdezorientowana. Umówiliśmy się z rodzicami, że dzisiaj ja idę na pizzę ze znajomymi, a on od razu po szkole wraca do domu. Z racji, że nasi rodzice byli właścicielami gospodarstwa agroturystycznego, mieliśmy tak jakby swoje dyżury.
- No cóż - uśmiechnął się chytrze. Uniosłam brwi, bo ten uśmiech nie robił już na mnie wrażenia; mój wredny braciszek używał go prawie zawsze - Mama zgodziła się, żebym wpadł na chwilę do Bena, bo jutro wyjeżdża na wakacje i zobaczę się z nim dopiero za dwa tygodnie - Ben był jego najlepszym przyjacielem, razem tworzyli całkiem niezły zespół wkurzających młodszych braci; Brittany, czyli MOJA najlepsza przyjaciółka, i Ben byli rodzeństwem - Także dzisiaj musimy razem wszystko przygotować - dokończył i powtórzył swój słynny uśmiech.
- No to super - powiedziałam sarkastycznie i wypuściłam powietrze z ust - Ile mamy czasu?
- Dwie godziny - rzucił Elroy i ruszył przed siebie. Spojrzałam na zegarek - była piętnasta. Czyli goście przyjeżdżali o siedemnastej.
- A wiesz chociaż, jacy to goście? - dogoniłam Elroya i złapałam go za rękę. Nie ciekawiło mnie to jakoś szczególnie (byłam przyzwyczajona do przyjazdów różnych brytyjskich celebrytów), no ale wolałam wiedzieć, z kim będę mieszkać przez pewien czas.
- One Direction - odpowiedział i wyrwał moją rękę, krzywiąc się. Wybałuszyłam na niego oczy, więc ten, nie wiedząc, o co mi chodzi, dodał - Ci z X-Factora.
Ale wcale nie musiał tego dodawać. Sama aż za dobrze wiedziałam, kim było One Direction - totalną obsesją Brittany i powoły dziewczyn z naszej szkoły.
I oni mają mieszkać w naszym gospodarstwie? Chwyciłam się za pobliski kosz, bo aż mi się zakręciło w głowie od nadmiaru wiadomości.
No trudno, przecież ja nie mam obsesji na ich punkcie. Co prawda lubię ich piosenkę "What makes you beautiful" i kilka coverów z X-Factora, ale to wszystko. Nie jestem przecież jakąś psychofanką. Muszę po prostu ograniczyć odwiedziny Brittany w moim domu.
- A nie wiesz może, na ile przyjeżdżają? - spytałam ostrożnym tonem, żeby nie pokazać, jak bardzo wstrząsnęło mną to, że One Direction przyjeżdżają do nas.
- Na całe wakacje - wzruszył ramionami - Prawie ciągle będą w Londynie, więc postanowili zostać w jednym miejscu - odpowiedział obojętnym tonem - Idziesz?
- Tak, tak, idę - odpowiedziałam i ruszyłam za nim chwiejnym krokiem.


***


Wysprzątałam z Elroyem cały dom i skosiłam trawnik. Była 16:45. Chłopaki mieli się pojawić za piętnaście minut. Czułam, że zlał mnie zimny pot.
- Pójdę jeszcze szybko wziąć prysznic - rzuciłam do mamy, która przygotowywała powitalną kolację; szwedzki stół, na którym znajdowały się razowe bułki, ciemny chleb, masło, sałata, ser żółty, szynka, pomidor, rzodkiewka, szczypiorek, sól, no i kompot ze świeżych truskawek.
- Dobrze, tylko się pospiesz - rzuciła mama, zajęta napełnianiem szklanek, więc pobiegłam szybko na górę. Chwyciłam czystą bielizną, białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach i wpadłam do łazienki.
Okazało się, że letni prysznic był świetnym pomysłem - poczułam się odświeżona i spodobała mi się silna woń liliowego żelu pod prysznic, mimo że zawsze go używałam. Zapięłam łańcuszek na szyi i ruszyłam schodami na dół. Była dokładnie 16:59.
- Liliana, Elroy, chodźcie tu na chwilę - usłyszałam głos mamy i posłusznie podeszłam do niej. Elroy powlókł się znudzony w naszą stronę.
- No? - spytał skwaszonym głosem, którego prawie zawsze używał, kiedy ktoś chciał mu coś powiedzieć.
- Wiecie, że dzisiaj przyjeżdża do nas One Direction, ten młody, utalentowany zespół, który zajął trzecie miejsce w X-Factorze - zaczęła mama.
- Tak, wiemy - Elroy przewrócił oczami i skrzyżował ręce na piersiach. Nie lubił, kiedy ktoś mówił mu coś, co już wiedział.
- No więc - matka spiorunowała wzrokiem Elroya - Macie się zachowywać. Żadnych docinek - spojrzała na mojego brata znacząco - ani zagrywek psychofanki - tu spojrzała na mnie.
- Mamo, proszę cię, za kogo ty mnie masz.. - nie dokończyłam, bo usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Darren! Już są! - mama syknęła na tatę, który biegiem zbiegł z góry, gdzie sprawdzał ewentualne usterki.
Tata otworzył drzwi i naszym oczom ukazało się pięciu ślicznych chłopców i grubszy, wysoki, czarnoskóry mężczyzna w malutkich okularach przeciwsłonecznych. Wyglądał jak agent FBI.
- Witam państwa w naszych skromnych progach - mama zatoczyła szeroki krąg rękami, ukazując nasze gospodarstwo i zaprezentowała jeden ze swoich reklamowych uśmiechów - Nazywam się Olivia Loren, a to jest mój mąż Darren, syn Elroy i córka Liliana.
Wychyliłam się lekko zza ramienia taty. Wszyscy skierowali wzrok na mnie. Poczułam, że zaraz spłonę rumieńcem, więc szybko odwróciłam wzrok.
Grubszy mężczyzna przedstawił siebie (nazywał się Julian Gosten i był ich menadżerem) i pozostałych (jakby musiał), więc rodzice zaczęli pomagać wnosić bagaże. Chłopaki chcieli wnieść wszystko sami, ale mama zaprotestowała i powiedziała, żeby zostali na dole, bo oni się wszystkim zajmą. Podobno pokoje były już wyznaczone i w ogóle, także wystarczyło tylko wnieść bagaże.
- Lili, zajmijcie czymś chłopców - rzucił tata na odchodnym i wyszedł na górę.
Spojrzałam na nich spanikowana. O czym ja mam z nimi rozmawiać? Czułam kompletną pustkę.
- No więc.. zostajecie w Londynie całe wakacje? - zaczęłam łamiącym się głosem. Niebieskooki szatyn spojrzał na mnie i odpowiedział przyjaznym tonem:
- Tak, na jakieś większe koncertowanie czy coś w tym stylu czekamy do jesieni, kiedy będzie wychodzić nasz nowy album - uśmiechnął się i spojrzał na mnie. To był chyba Louis. Z żałością stwierdziłam, że miał lekko rozczochrane jasnobrązowe włosy (które aż prosiły się o pogłaskanie), szeroko rozstawione, turkosowawe oczy, mały nosek, nie za wąskie, nie za szerokie usta i równiuteńkie, białe zęby. Oprócz tego nieziemska opalenizna widoczna była pewnie z odległości kilometra. - Mam nadzieję, że nie będziemy wam przeszkadzać? - uśmiechnął się ponownie.
- Nie, nie, skąd - ocknęłam się, odwzajemniłam uśmiech i wskazałam na stół. - Pewnie jesteście głodni, a mama przygotowała kolację - postanowiłam okazać się jak najbardziej profesjonalna.
- Zgadłaś, przynajmniej ja umieram z głodu - powiedział błękitnooki blondyn i pomasował się po brzuchu.
- Ja też - chłopak o bujnych, czarnych loczkach, odsunął krzesło i zasiadł do jedzenia - Zjadłbym nawet konia z kopytami.
- Koni niestety nie mamy - odparłam żartobliwym tonem. Nie wiem, dlaczego, ale w towarzystwie tych pięciu chłopaków czułam się taka.. rozluźniona. - Ale świeże bułeczki i warzywa tak.
- Mi pasuje - mulat o bardzo ciemnych oczach wyszczerzył zęby w uśmiechu i nakłuł sobie szynkę na widelec.
- No więc smacznego - uśmiechnęłam się i oparłam ręce na wolnym krześle.
Zapowiadało się bardzo ciekawe lato.

środa, 24 sierpnia 2011

bohaterowie.

bohaterowie główni:
LILIANA LOREN.
Z pozoru zwyczajna nastolatka z Londynu urodzona 28 lipca 1994 roku. Interesuje się modą i pływaniem - jest zawodniczką londyńskiego klubu pływackiego Rekiny. Mimo że jest wrażliwa i czasami nieśmiała, najczęściej można ją spotkać roześmianą w gronie znajomych. Ma młodszego o 3 lata brata Elroya. Rodzice, Olivia i Darren Loren, dwójki rodzeństwa prowadzą gospodarstwo agroturystyczne, gdzie przyjmują gwiazdy ze świata showbiznesu.

  
 LOUIS TOMLINSON.
Niebieskooki szatyn urodzony 24 grudnia 1991 roku w Doncasterze w Anglii. Jest członkiem grupy One Direction, która zdobyła trzecie miejsce w brytyjskim X-Factorze. Chociaż wydaje się, że nigdy nie przestaje się śmiać i żartować z innych, potrafi być wrażliwym romantykiem, który zrobi wszystko dla swoich najbliższych. Lubi grać w piłkę nożną i spędzać czas na świeżym powietrzu. Znajomi mają go za lekkiego głupka, ale wiedzą, że pod tą maską niezależnego żartownisia kryje się coś więcej.

HARRY "HAZZA" STYLES.
 Zielonooki, znany ze swoich słynnych loczków, urodzony 1 lutego 1994 roku w Cheshire w Anglii, piosenkarz. Jest najmłodszym członkiem zespołu. Uroczy, zabawny, słodki i uwielbiany przez nastolatki. Mimo że ciągle się wygłupia, jest bardzo inteligentny i szybko przyswaja wiedzę. Harry uwielbia żelki Haribo, stąd też wzięło się jego przezwisko.

NIALL HORAN.
  Niebieskooki blondyn o niebanalnej urodzie urodzony 13 września 1993 roku w Mullingarze w Irlandii. Chociaż jest nieśmiały i czasami niepewny siebie, dziewczyny za nim szaleją. Oprócz tego, że jest wyjątkowo uroczy, miły i uprzejmy, ma nietypowy talent - umie naśladować głosy prezenterów telewizyjnych. Swoim sympatycznym usposobieniem zbliża do siebie ludzi i sprawia, że po prostu nie da się go nie lubić.

ZAYN MALIK.
Właściciel hipnotyzujących, ciemnych oczu, w których można się zakochać, urodził się 12 stycznia 1993 roku w West Lane Baildon w Anglii. Mimo że jest na ogół spokojny, dojrzały i wrażliwy, pod wpływem kolegów z zespołów lub Red Bulla staje się przezabawnym gościem. Posiada niesamowity głos o bardzo charakterystycznej barwie. Jedyną rzeczą, której nie pochwalają jego fanki, jest to, że Zayn pali papierosy.

LIAM PAYNE.
Ten ciemny blondyn o ciepłych, brązowych oczach, urodził się 29 sierpnia 1993 roku w Wolverhampton w Anglii. Mimo że nie jest najstarszym członkiem grupy, jest zdecydowanie najbardziej dojrzały i spokojny. Z natury poważny i cichy, nie lubi być w centrum uwagi. Najczęściej małomówny. Mimo tego, że nie lubi się zbytnio się wychylać, nie może narzekać na małą liczbę fanek. Ma niesamowity, niski głos.
  
bohaterowie drugoplanowi:
BRITTANY FINGERSON.
Przebojowa szatynka urodzona 20 marca 1994 roku. Najlepsza przyjaciółka Liliany.

ELROY LOREN.
Zbuntowany, czasami nieznośny młodszy brat Liliany urodzony 21 kwietnia 1997 roku.
 _______________
co sądzicie o bohaterach? czy ich opisy zachęciły was do dalszego czytania? czy zamierzacie odwiedzać mojego bloga?
czekam na wasze opinie. ;) 

                                                                                                                                                         ~ L.